LISTY NA LEWĄ RĘKĘ. GRAFIKI TADEUSZA SIARY


Wystawa grafik Tadeusza Siary "Listy na lewą rękę"  jest jedną z prezentacji przygotowanych w ramach tegorocznego festiwalu rysunku satyrycznego Staryrykon.

Chociaż jak sam Autor stwierdza, jego prace "nie dotykają" tematyki satyrycznej, jednak doskonałość warszatowa, poruszające obrazy z wędrówek i podróży, stają się okazją do zapoznania się z twórczością artysty z Katowic. Na wystawie prezentujemy ryciny, m.in. w formie nostalgicznych Listów, oraz cykl Obesrwatorium.
 
Wystawa czynna - 15.06-1.09.2013r.
ul. Św. Jana 1

Czas

Grafika warsztatowa żyje w szczególnej symbiozie z czasem, powiedziałbym nawet, że czas jest jej domem. Najczęściej liczy on sobie więcej niż jedno piętro, a na piętrach znajduje się więcej niż jedno pomieszczenie. Układ taki może być uporządkowany, ale bywa, że nader często przypomina starą, na wpół opuszczoną budowlę, pełną jeszcze nie spenetrowanych zakamarków. Mam często wrażenie, że mistrzowie technik szlachetnych mają skłonność do zasiedlania takich obiektów, by następnie przez wiele lat je eksplorować. Czas grafików to pewnego rodzaju kontinuum, w które wchodzi się w jakimś miejscu mając tego świadomość. Przeszłość w swoim zarysie jest znana i przymierze z nią zostaje zachowane, przyszłość można sobie wyobrażać. W grafice warsztatowej w zasadzie nie liczył się postęp, nowatorstwo formalne, przekraczanie granic terytorium, jakie wyznaczyła tradycja, raczej szło o biegłość i swobodę poruszania się w możliwie szerokim rejestrze graficznych środków wyrazu. To z jednej strony, natomiast z drugiej ważna jest głębokość osobistej wizji i ścieżka dochodzenia do niej.

Oczywiście dokonywano pewnych odkryć formalnych, zmieniano materiały, narzędzia, adaptowano aktualne wzorce estetyczne, poszerzano rejestr tematów i motywów, nie było to nigdy bezwolne trzymanie się tradycji. Choćby zmieniające się w historii funkcje grafiki, pełnione przez nią role społeczne przynosiły zmiany. Jednak w wieku XX, kiedy grafika warsztatowa stała się niemal całkowicie domeną sztuki, zerwała z użytkowością, jej więź z tradycją jeszcze się wzmocniła. W końcu idzie o to, by te specyficzne wartości estetyczne, jakie wypracowała przez wieki, trwały.

Z fenomenem czasu grafik styka się jeszcze na inne sposoby. Podczas pracy, delikatnego procesu nanoszenia rysunku na płytę (w zależności od techniki często bardzo żmudnego, wymagającego dużej koncentracji), czas może się „zawiesić”, przeistoczyć w rodzaj medytacji, albo – jeśli twórca ma taką potrzebę, lub zwyczaj – może posłużyć zespoleniu się z muzyką, zjednoczeniu z czymś niewyrażalnym słowem czy obrazem, a jednak komunikującym naszej sferze duchowej pogłębione treści i emocje. W jednym i drugim przypadku ocieramy się o sferę transcendencji.

Z czasem związane są pamięć, wspomnienia, intuicja (jako nieświadomie zakodowane doświadczenie). A one wszystkie mają swoje tajemnice i możliwości, które stymulują wyobraźnię artysty.

Paradoks

Tadeusz Michał Siara jest człowiekiem, o którym trudno powiedzieć, że jest domatorem. Jego pasją są podróże, i nie tylko na lądzie, bo pływa także po morzach. Nie gardzi wycieczkami w góry, do lasów, bywa nad jeziorami, spaceruje po rodzinnym mieście, po znanych sobie dobrze z dzieciństwa ulicach, zagląda na stare podwórka. Nie bezinteresownie. W jego pokaźnym dorobku, po z górą czterech dekadach pracy twórczej, znajdziemy liczne dowody na to, że był tam i tu, widział, wybrał, utrwalił – miejsce, klimat, porę roku, charakterystyczny szczegół, czasem coś więcej, co stara się przywołać z pomocą metafory czy symbolu, zmieniających realistyczny obraz w świadectwo osobistej epifanii.

Nie jest twórcą jednej tonacji, jednego nastroju, jednej stylistyki, choć pozostaje niezmiennie wierny akwaforcie. Obok prac, w których dominuje częsta wśród grafików poetyka „metafizyki miejsca”, wykonał wiele innych, gdzie ujawnia zmysł realistycznego obserwatora krajobrazu, również miejskiego. Czasem kusi go kameralna martwa natura, czasem okrętowy osprzęt, bywa, że dopasowuje jakiś widok z natury do obrazu wywiedzionego z ulubionej lektury.

Bywając w świecie i czerpiąc z tego radość, zawsze jednak – jak to sam napisał w jednym ze swoich Listów – cieszy się na powrót do swojej pracowni; czasem myśli o tym jeszcze przed wyjazdem. Do pracowni, czyli do domu, bo tylko tam może dopełnić się doświadczenie odbytej podróży, kiedy jej esencja zostaje utrwalona w obrazie należącym wyłącznie do niego.

Listy – to najobszerniejszy z cyklów, jakie Tadeusz Michał Siara stworzył. Rozpoczęty w latach siedemdziesiątych jest wciąż kontynuowany. To blisko setka akwafort w formacie zbliżonym mniej więcej do A3, a więc całkiem sporym. Cykl ten łączy pasję podróży z pasją graficznego domatora, talent obserwatora i detalisty z talentem poety syntetyzującego swoje wrażenia i umiejętnie uniwersalizującego ostateczny przekaz. Przeglądane jedna po drugiej odbitki sprawiają wrażenie kart ze starej księgi, w której autor zawarł i przekazał potomnym swoją wiedzę i zachwyt nad wciąż na nowo odkrywanym światem. Wrażenia dawności tych rysunków i zapisków nie zawdzięczamy jedynie akwafortowej technice i barwie druku, ale przede wszystkim ich zawartości ikonograficznej. Współczesność, czas rzeczywisty odbytych przez Siarę wypraw, niemal tu nie istnieje, bywa zaledwie zamarkowana na marginesie. Jedynie autorskie notatki w tych „listach” świadczą o niej. Jego oko ma wybitnie kulturowy zakres widzenia. Dane miejsce szuka tu swej reprezentacji w dziełach architektury, w rzeźbie, w charakterystycznym detalu dekoracyjnym, w typowym ornamencie, w znakach pisma używanego na danym terenie lub w jego kroju, w cytacie z dzieła sztuki lub utworu literackiego, z którego słynie dana okolica. Niezmiernie rzadko pojawia się natomiast w tych pracach postać ludzka, a jeśli już, to z krajów dla Europejczyków „egzotycznych”, gdzie ludzie odziani są niemal tak samo jak dziesiątki czy setki lat temu, przypominają więc raczej postacie z obrazów niż z dzisiejszej ulicy.

Listy, mimo że biorą swój początek w konkretnych miejscach i silnie się w nich zakotwiczają, tak naprawdę są korespondencją artysty ze światem i czasem kultury, tu – manifestującymi się przede wszystkim w dziełach trwałych, materialnych, naocznych i namacalnych, które pośredniczą co prawda w dialogu z innymi formami duchowego obcowania z tym, co przekracza horyzont ludzkiej wiedzy, umiejętności, nader często zdolność ludzkiego pojmowania, ale sytuują się w sumie po jasnej stronie życia. Odwrotną stronę tego medalu znajdziemy w pracach artysty spoza jego najbardziej znanego cyklu, tam gdzie twórca zostaje sam na sam z ciemnością, jakiej ani czas, ani kultura rozjaśnić nie jest w stanie.

Mirosław Ratajczak